Plamy tego typu rzadko są objawem obecności bakterii. Ewentualnie mogą być śladem po nich, ale pranie nawet w niskiej temperaturze powinno zniszczyć większość bakterii (mechanicznie, chemicznie lub termicznie). Plamy z barwnej żywności (soków, kolorowych owoców czy wina) to substancje barwnikowe o różnym składzie chemicznym (jest ich zbyt dużo, by je tutaj wymieniać) i one same mogą wykazywać nawet aktywność antybakteryjną – tak działa na przykład kurkuma czy szafran. Dlatego raczej nie będą one pożywką dla kolejnych bakterii. Substancje takie jak cukry czy białka, którymi bakterie się żywią, szybko się spiorą.
Niestety niektóre z tych barwników mają wysoką zdolność do wiązania się z włóknami odzieży, zwłaszcza naturalnymi, takimi jak bawełna (w chemii mówi się wówczas o powinowactwie). Dawniej były nawet wykorzystywane do barwienia tkanin.
Okazuje się, że temat wcale nie jest trywialny, a przemysł środków piorących notuje milionowe obroty.
Dobrym sposobem na takie plamy jest użycie substancji o wyraźnym pH (wyższym lub niższym niż obojętne), a więc na przykład sody oczyszczonej (jako substancji zasadowej) lub octu (jako substancji kwaśnej). Trudno tu wyrokować, co sprawdzi się w konkretnym przypadku. Na plamy tłuste może zadziałać alkohol. Plamę moczymy w tych substancjach (jednej albo drugiej, ale nigdy w obu, bo się neutralizują), po czym pierzemy w możliwie wysokiej temperaturze.
W przypadku plam białych można oczywiście użyć wybielacza. Ewentualnie niewielka ilość nadwęglanu sodu (bez problemu da się go kupić w internecie) może zadziałać zarówno w przypadku białych, jak i kolorowych ubrań. Nadwęglan mieszamy z wodą i moczymy w tym plamę przez chwile, po czym dodajemy go trochę do prania. Uwaga: w przypadku takiego rozwiązania stosujemy niewielką ilość i robimy to na własne ryzyko, bo choć jest środkiem łagodnym, może odbarwić nie tylko plamę.